środa, 10 sierpnia 2016

powracam. małymi krokami.

"Całe życie mężczyźni narzekają na kobiety. W późniejszej fazie związku, a nawet w małżeństwie słyszeć można tylko "zmieniłaś się, kiedyś byłaś inna". Gdy byłem przed trzydziestką, byłem z kobietą, która właśnie stawała się gorsza. Nie rozumiałem tego. Kiedyś, późnym wieczorem zamiast jechać do niej lub do kumpli na piwo, usiadłem na fotelu (z piwem w ręku, ale nie to miało znaczenie). Myślałem do północy i w końcu mnie olśniło... Przypomnij sobie, jak na początku związku wszystko jest takie proste. Ty się starasz, ona też. Mówisz, że kochasz, że jest piękna, że cudownie wygląda, nieziemsko pachnie. I ona też Cię komplementuje. Jesteś z nią niemal codziennie, kupujesz prezenty, zabierasz gdzieś. Ona to docenia i jest kochana, dla świata i dla Ciebie. Przychodzi przyzwyczajenie. Niby jest dla Ciebie piękna, ale nie mówisz jej o tym. Niby ją kochasz, ale zapominasz przypomnieć jej. Niby kupujesz coś, zabierasz gdzieś, ale coraz rzadziej. Częściej gdzieś sam wychodzisz, niż z nią. Zapominasz o niej, no bo przecież 'mam swoje życie'. I w tym kluczowym momencie ona staje się wredna, zimna i bezduszna. Wszystko nagle robisz źle, zapominasz, nie interesujesz się. Tamto źle i tamto i to też jest źle... I ja wtedy przejrzałem. Zacząłem, jak za pierwszym razem, kochać ją i doceniać. Chwalić i szanować. Zwracać uwagę na nią i nie zawsze ale częściej stawiać ją przed swoją pasją i znajomymi. I ona mi wróciła. Była idealna. Nadal jest idealna. Chociaż ma więcej zmarszczek i kilka siwych włosów, kocha mnie tak, jak na to zasługuje i dzięki temu, że cały czas o nią dbam, jestem kochany i szanowany."  [znalezione w sieci]

Ten tekst będzie o związku a dokładnie o Partnerstwie. Może i nie mam doświadczenia w związkach, bo mając 22 lata mam za sobą jeden 4 miesięczny jeszcze w szkole średniej. I ten aktualny w którym jestem ponad 3 i pół roku. Ktoś powie to mało, tak to mało w porównaniu z 10 letnim stażem, czy 50 letnim. Ale oni również kiedyś mieli taki za sobą.. małymi krokami trzeba dojść do tego, który kiedyś będziemy wspominać a nasze dzieci będą zazdrościć nam że tyle ze sobą wytrzymaliśmy.
Pamiętam początki, były tradycyjne a może nie?- nie były kolorowe jak w każdym związku zaczęły się od małych gestów, przeplatając mnóstwo kłótni, nieporozumień, i płaczu, wspólnego zrozumienia, i cierpliwości, zaangażowania, i zaufania, którego oczekiwaliśmy od siebie wzajemnie. Dzieliły nas charaktery, zainteresowania i znajomi, wymieniając się wiadomościami, wszystko było takie proste, z czasem widując się wcale tak nie było.. kłótnia była górą. Nie był to początek wymarzonego związku, o jakim marzy każda dziewczyna, ale z drugiej strony coś w nim było że wspominam te początki najlepiej, siedząc teraz i wracając do pierwszych słów jakie tu dziś napisałam dochodzę do wniosku że właśnie ten czas nas wystawił na próbę sprawdził i wzmocnił to co jest między nami.
Mieliśmy kilka prób związku, każda z nich nie była na tyle ciężką abyśmy chociaż przez chwilę zrobili sobie przerwę od siebie. Kłóciliśmy się, mieliśmy siebie dość ale wciąż byliśmy, każdą taką chwilę słabości rozwiązywaliśmy rozmową. Z czasem zaczęliśmy się docierać, iść na kompromisy, nauczyliśmy się rozmawiać ze sobą, było pięknie. Nie żebym zaczęła się w tej chwili chwalić swoim związkiem ale byłam bardzo szczęśliwa, z czasem coś się zmieniło niby byliśmy ze sobą, ale to nie było już to samo, niby kochaliśmy się ale mało odczuwaliśmy to od siebie, wakacje już nie były takie jak te pierwsze.. zwyczajne wytłumaczyliśmy sobie to przyzwyczajeniem do siebie, stażem jaki już za nami jest. Ja? Ja zaczęłam się zastanawiać czy On mnie jeszcze kocha.. bo dość rzadko słyszałam te słowa, czy był jeszcze zazdrosny? Mówił mi zawsze że nie jest zazdrosny.. (ale wiem, jak jest gdy ktoś do mnie napisze albo jakiś mężczyzna na mnie spojrzy)  brakowało mi małej nutki romantyzmu, takiej w zwykły dzień od czasu do czasu, bo w święta, rocznice, urodziny tego nie brakowało... zaczęły się nieporozumienia, wytykanie sobie wszystkiego, zaczęłam oczekiwać od Niego czegoś co dla niego było oczywiste, mimo wszystko wciąż coś było nie tak dla mnie.Praca wzięła górę.. Skupił się na niej, wiedząc że ja nadal będę. Nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać..nie wychodziło nam to..
Postanowiłam, napisać do Niego, napisałam o wszystkim o pierwszych dniach związku, o rzeczach które pamiętam mimo, że minęło sporo czasu, o pierwszych wakacjach, o tym co mnie boli, i sprawia przykrość o każdej pięknej chwili którą cieszyłam się razem z Nim. O tym czego mi brakuje, od jakiegoś czasu, przypomniałam Jemu jak i Sobie jak było dawniej, jak wyglądał nasz związek, postanowiłam wmówić sobie i Jemu że nigdy już nie będzie tak jak na początku, ale jeśli będziemy się obydwoje starać o to to może być inaczej. Dołączyłam do tego powyższy tekst. I ktoś może powie, głupia, i naiwna. Ale zmieniło się, Jestem zasypywana wiadomościami, i miłymi słówkami jak dawniej, znów słyszę często "kocham Cię" i ja się lepiej czuje wiedząc że tak jest znów jestem kochana, doceniana, znów jestem na pierwszym miejscu.

W związku nie należy tylko wymagać, trzeba dać dużo od siebie. Trzeba rozmawiać, negocjować, a przede wszystkim SŁUCHAĆ.



4 komentarze:

  1. To co przeczytałam jest tak piękne i dojrzałe, że szok :O <3

    Zapraszam http://ispossiblee.blogspot.com Odpowiadam na każda obserwacje i propozycje wejść w linki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie jesteś głupia i naiwna, inne pary dawno by już zerwały, a potrafisz walczyć, zresztą Twój chłopak też. U nas momentami było podobnie, to chyba normalne w zwiazkach który juz trochę ze sobą są, najwazniejsze to się nie poddawać i nie zrywać co chwilę :)/Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, jest czasami ciężko dużo nas dzieli, jesteśmy obydwoje uparci i wszystko jak się zbierze w całość to różnie bywa:D Ale właśnie to nas nie zniszczyło że potrafimy walczyć, jesteśmy tacy że żadne z nas nie potrafi powiedzieć :koniec" bo za mocno nam zależy na tej drugiej osobie.

      Usuń