czwartek, 21 maja 2015

Nie poddawaj się, powtarzałam sobie. Nigdy się nie poddawaj.

"mam już tego wszystkieg dość.
nie mam już sił
do nich wszystkich
ja sama wszystkiego nie dam rady zrobić
przepraszam."

Nigdy nie narzekałam, nigdy nie zazdrościłam koleżanką, czy innym osobą - rodziny, domu, czy jakiegoś nowego gadżetu,którego ja nie posiadałam ponieważ nie było nas na niego stać, albo po prostu moi rodzice stwierdzili, że jeszcze do niego nie dorosłam i tu im mogę podziękować bo możne dzięki temu mój rocznik nie wyrósł na dzieci takie jak są teraz czyli rozwijające się w świecie technologi i techniki gdzie teraz prezentem na Komunie Świętą nie jest rower o którym w tamtych czasach najbardziej marzyłam i to było "COŚ" a nowy tablet, wypasiony telefon czy skuter... Nie zazdrościłam, bo miałam co innego, coś co  w niektórych domach brakowało przynajmniej u jednej z moich koleżanek, a u mnie jak i w wielu domach było to normalne i na porządku dziennym czyli " ciepły obiad i mamę która witała mnie po szkole"
Dziś nie wiem, czy to ja się z wiekiem zmieniam, i swoje podejście do wielu spraw, czy jest ok a ja za bardzo przesadzam, ale nie potrafię tak myśleć jak moi rodzice- którzy uważają że praca jest najważniejsza i trzeba ją szanować. W pewnym sensie maja rację trzeba szanować ale to nie znaczy, że w wieku 20lat mam harować 7 dni w tygodniu po 10-12h.
Co mi z tej pracy, z tych pieniędzy, jak nie mam kiedy ich wydać?
Co mają z tych pieniędzy? A gdzie jest dom i dzieci? Dom jest- codziennie wracają do niego na kilka godzin aby się przespać a później znów wrócić do pracy, dzieci też są... z którymi od tygodnia nie zamienili zdania bo wychodząc do pracy my jesteśmy w szkole\pracy a Gdy wracają z pracy my już śpimy.. kiedy zapytali, czy coś się u nas dzieje? jak leci..? kiedy zapytali jak poszło najmłodszemu na konkursie, meczu, czy ważnych dla niego zawodach?
rozmawiamy, za pomocą kartek, które zostawiamy sobie codziennie na kuchennym stole .
Nie pamiętam kiedy wracając do domu miałam porządny obiad, nie taki robiony na szybkiego... tylko taki gdzie zapach roznosi się już od drzwi.
Nie pamiętam kiedy widziałam, moją mamę sprzątającą chociażby w sobotę.. pamiętam jak kiedyś raz w miesiącu mieliśmy takie porządne "generalne porządki" łącznie z myciem okien, trzepaniem dywanów, układaniem w szafach.
dziś tego nie ma - mimo, że jesteśmy wszyscy dorośli nie ma organizacji, każdy żyje swoim życiem.
Nie potrafię, tak jak mój tato- który nie przejmuje się tym, że przydałoby się odświeżyć ściany, dokończyć remont u niego wszystko jest na "później, będzie czas"
nie potrafię tak jak moja mama - "nie ma sensu, zrobimy malowanie to wtedy"
nie potrafię tak jak moja siostra- nie posprzątać generalnie na niedzielę, bo ma inne zajęcie..
Nie potrafię tak jak mój brat- przesiedzieć przed telewizorem, czy komputerem wiedząc, że można komuś pomóc aby było szybciej
MI jest Wstyd zaprosić kogoś... Jest mi wstyd za nich.
Jest mi wstyd przed moi chłopakiem, że musi to wszystko oglądać.
Sama nie dam rady wszystkiego zrobić, nie dam rady przyjść po 9-10h pracy posprzątać, zrobić obiad i Nie być zmęczonym... też chcę odpocząć, też chcę ładnie wyglądać dla swojego chłopaka, a przede wszystkim dla siebie.
ale kiedy? kiedy mam zrobić coś dla siebie też  przychodzę zmęczona do domu,też może mnie coś boleć, mogę źle sie czuć czy najzwyczajniej w świecie może nie chcieć mi się.. a tam czeka mnie x rzeczy do zrobienia...
jestem tylko człowiekiem nie maszyną do sprzatania, gotowania, i odwalania za wszystkich roboty.
Ostatni tydzień to nawet nie chcę mi się wracać do domu, mimo, że w pracy dadzą mi wycisk to wole spędzić go tam niż przyjść do domu i zastanawiać się co zrobić pierwsze.
Nie wyobrażam sobie kiedyś aby mój dom tak wyglądał, nie wyobrażam sobie aby jedna osoba robiła a reszta miała to gdzieś....
Nie o tym marzę.
no to chyba na tyle, i tak za dużo napisałam...

 



2 komentarze:

  1. kochana chłopak napewno rozumie :* kiedyś założysz własną rodzinę, wyprowadzisz się i wstyd zniknie :*

    OdpowiedzUsuń